Poniedziałek 15.06.2020
"Letnie opowieści" - rośliny
- słuchanie opowiadania M. Szczęsnej na temat popularnych roślin
Letnie opowieści – rośliny na mojej działce
Małgorzata Szczęsna
Gdy rozpoczyna się lato, wszyscy jedziemy na działkę: rodzice, siostra, brat, babcia Asia, pies, żółw, papugi i ja. Mieszkamy wtedy w pięknym miejscu – z jednej strony las, z drugiej łąka, blisko wieś i rzeczka. Na naszej działce rośnie dużo brzóz, sosen, jałowców, krzewów aronii i ziół. Żółw ma tu swoją zagrodę, aby mógł swobodnie poruszać się i jeść, co chce. Papugi przeprowadzają się z małej klatki do przestronnej woliery, którą zrobił tatuś. Piesek biega jak szalony, sprawdza wszystkie swoje miejsca i zaznacza teren.
My zajmujemy się wypakowywaniem, układaniem, wietrzeniem, wieszaniem hamaków, huśtawek. Mati i Karinka, czyli moje rodzeństwo, wożą z górki świeży piasek do piaskownicy, a ja myję zabawki i pomagam ustawić zjeżdżalnię.
Rano budzi mnie śpiew ptaków i cudowny zapach kwiatów i innych roślin. Wszyscy śpią, tylko babci łóżko puste. Wybiegam przed dom i widzę babcię Asię przytuloną do drzewa.
– Dzień dobry babciu, co robisz? – podbiegłam, by dać całusa mojej kochanej babci.
– Cześć Aduniu! Przytulam się do brzozy. Nie wiesz, że rośliny leczą?
– Wiem, czasem piję ziółka z apteki. Ale przytulanie do drzewa?!
– Czytałam o tym i wierzę, że brzoza da mi dużo siły, radości i zdrowia. Nie będą mnie bolały nogi. Po całym roku w mieście muszę się odnowić.
– Mamo, nie przytulaj się tak długo, bo wyssiesz z brzozy wszystkie soki i drzewa nam powysychają – żartuje tata i przeciąga się na progu domu.
– Babciu, a czy to tylko brzoza tak leczy?
– Najlepiej działa na człowieka brzoza, lipa i sosna. – Babcia zamyka oczy, policzkiem dotyka kory, rękami oplata pień drzewa.
– Aduniu, przynieś mi parę listków mięty i dziesięć jagód jałowca, tych starych, pomarszczonych! – woła mama przygotowująca śniadanie.
Prędko zrywam jasnozielone listki mięty, płuczę i wrzucam do dzbanka z wodą i cytryną. Ranek jest bardzo ciepły i taki napój nas orzeźwi. Ale po co mamie te kulki jałowca? Niosę je do kuchni i patrzę, jak mama rozgniata je, dodaje innych przypraw i posypuje mięso.
– Mamo, po co dajesz jałowiec do jedzenia?
– Roztarte jagody jałowca i inne przyprawy poleżą z mięsem kilka godzin. Potrawa będzie pyszna, pachnąca i lekkostrawna, czyli po zjedzeniu jej nasz brzuszek będzie lekki.
Po śniadaniu idziemy nad rzeczkę. Bierzemy koc, napoje, ciasteczka i ręczniki. Idziemy przez las sosnowy. Jak tu pachnie! Mama każe nam stanąć i wymienić powietrze w płucach. Ale to jest przyjemne!
Rozkładamy koc na miękkiej trawie nad rzeczką. Mateusz schodzi na brzeg i wkłada jedną nogę do wody.
– Brrr! Nie wchodzę, za zimna!
Karinka bierze mnie za rękę. Wbiegamy do wody, rozbryzgując ją.
– Może zrobimy skocznię i poskaczemy z niej do wody!
Bierzemy się do pracy. Mateuszowi spodobała się ta zabawa i dołącza do nas. Oczywiście! On skacze najdalej. Po pikniku na kocu wracamy na działkę. Biegnę przodem, by jak najszybciej opowiedzieć o wszystkim babci. Nagle potykam się o korzeń i upadam na rozbitą butelkę.
– Łał, ,Łał – krzyczę rozpaczliwie, widząc cieknącą krew po kolanie. Tata podnosi mnie, czyści ranę, polewając wodą z butelki.
– Musimy cię nieść. Ale co zrobić, by zatamować krew?
Mama zrywa liście rosnące przy drodze. Przeciera je, przemywa wodą, rozgniata, aż puszczają sok i przykłada mi do rany.
– Co… to… jest? Nie… będzie… szczypać? – łkam.
– Aduniu, uspokój się, to liście babki. Zaraz przestanie ci lecieć krew. Rana się oczyści i szybko zagoi.
Na działkę niosą mnie na zmianę – tata i na zrobionym z dłoni krzesełku Mateusz i Karinka. Mateusz całą drogę żartuje:
– Gdyby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała!
Naprzeciw nas wybiega zaniepokojona babcia.
– Co się stało?
– Skaleczyłam się, babciu!
– Dobrze, że przyłożyli ci liść babki. Jutro, Aduniu, będziesz jak nowa! A teraz napij się soku z aronii, który zrobiłam poprzedniego lata. Zaraz uspokoisz się i wzmocnisz!
Wypijam soczek, choć jest trochę cierpki. Kładę się w hamaku i, patrząc na lekko poruszające się, maleńkie listki brzozy, zasypiam.
Pierwszy dzień tego lata na działce był dla mnie pełen wrażeń. Postanowiłam, że codziennie będziemy zbierać śmieci, które wyrzucają ludzie do lasu. Przynajmniej tu, koło mojej działki, będzie bezpieczna okolica od stłuczonych butelek.
Wtorek 16.06.2020
"Letnie opowieści"- burza na Mazurach
- rozmowa na temat zjawisk atmosferycznych na podst. Opowiadania
- ćw. oddechowe " Zapach kwiatów", muzyczne wyciszenie A. Vivaldi Lato
– Ćwiczenia oddechowe „Zapach kwiatów”.
Dzieci stoją w półokręgu. Każde dziecko ma wstążkę. W czasie wdechu dzieci podnoszą wstążkę do góry, w czasie wydechu ją opuszczają. N. mówi: Jesteśmy na łące. Tańczymy ze wstążką. Na mój znak przykucacie, bierzecie wdech nosem, a na wydechu długo wypuszczacie powietrze przez otwarte usta, zachwycając się pięknym zapachem kwiatów.
– Rozśpiewanie (N. zwraca uwagę na dykcję dzieci).
Dzieci stoją wyprostowane. Śpiewają coraz wyżej, rytmicznie poruszając wstążką: ru – mia – nek, sto – krot – ka. Śpiewają coraz niżej: bąk, bąk, bąk. Śpiewają coraz wyżej: tri, tri, tri (buzia im drży). Śpiewają coraz wyżej: nie, nie, nie (jak kaczka, z zatkanym nosem). Dzieci masują palcami całe policzki okrężnie, szczególnie żuchwę, przeciągają się, ziewają.
Środa 17.06.2020
- "Letnie opowieści"- tęcza nad morzem
rozmowa na temat kolorów tęczy na podst. Opowiadania
Letnie opowieści – tęcza nad morzem
Małgorzata Szczęsna
Jedziemy nad morze, do Gdańska – rodzice, siostra, brat i ja, Ada. W Gdańsku mieszka mamy przyjaciółka – Ewa. Bardzo ją lubimy, bo rozmawia z nami jak z dorosłymi, interesuje się naszymi sprawami i zawsze, gdy o coś zapytamy, chętnie i dokładnie nam tłumaczy.
Podróż szybko nam mija, bo słuchamy i śpiewamy ulubione piosenki. Mama zadaje nam zagadki, a tata rozśmiesza.
Ewa wita nas na progu domu z plecakiem:
– Cześć, kochani! Cieszę się, że was widzę. Proponuję, od razu, wycieczkę nad morze, bo zapowiadają, że od jutra pogoda się zmieni i będzie padał deszcz.
Pakujemy się z powrotem do samochodu – w końcu jesteśmy w Gdańsku, a rządzi tu Ewa!
Tata jedzie według jej wskazówek i za chwilę jesteśmy w Sobieszewie – małej nadmorskiej miejscowości. Idziemy przez wydmy porośnięte lasami sosnowymi.
– Jak tu pięknie, odpocznijmy chwilę! – mama już rozkłada koc na polance porośniętej mchem. Wszyscy rozciągamy się na nim. Patrzymy w niebo. Suną po nim leniwie małe chmurki.
– Zobaczcie, ta przypomina bałwana, a ta smoka! – mówię, wskazując ręką chmurę.
– Oj, chyba nie! Ta chmura przypomina mi ciebie, jak wychodzisz po kąpieli w szlafroku z ręcznikiem na głowie! – jak zwykle żartuje Mati.
Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej.
– Za tą wydmą zobaczysz już morze! – mówi Ewa, a ja biegnę, bo chcę pierwsza cieszyć się tym widokiem. Staję i patrzę: od lewej do prawej strony woda, daleko przede mną statki, wyglądają jak zabawki. Łapię się za głowę – chwytam czapkę w ostatniej chwili. Co za wiatr! Idziemy wszyscy na brzeg i siadamy na piasku. Teraz już nie można cicho rozmawiać, bo zagłusza nas plusk fal.
– Chyba zaczyna kropić! – Ewa wystawia dłoń i obserwujemy padające na nią kropelki deszczu.
– Uciekamy? – pyta Karinka.
– Nie zdążymy! – Ewa wyjmuje z torebki wielki przezroczysty parasol i wszyscy chowamy się pod nim. Teraz możemy spokojnie obserwować ulewę. Nagle zza chmur wychodzi złociste słońce, ostatnie kropelki deszczu padają na parasol. Ewa strzepuje z niego resztki wody…
– Ojej, tęcza, tęcza, tęcza! Na niebie i na Ewy parasolce!
Tata robi zdjęcia. Mama i Ewa, wzruszone tym widokiem, uśmiechają się do siebie. My wyliczamy, czy tęcza ma wszystkie kolory: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, granatowy, fioletowy! Zgadza się!
– Ewo, jak to się dzieje, że powstaje tęcza? – pytam zaciekawiona.
– To proste. Gdy w czasie deszczu wyjdzie słońce, jego promienie załamują się na kropelkach wody unoszących się w powietrzu. Wtedy promień słońca zamienia się w siedem barw!
Nagle tęczowe zjawisko na niebie blednie, blednie i rozpływa się.
– Deszcz całkowicie zniknął, wyparował i nie ma już tęczy!
Spacerujemy jeszcze długo brzegiem morza. Z Karinką zbieramy ładne kamienie. Mateusz chowa do torby wyrzucone przez morze patyki o dziwnych kształtach.
– Co będziesz z nich robił? – pytamy zdziwione.
– Zobaczycie!
Wracamy do samochodu przez wydmy i las. W domu Ewy dorośli rozmawiają, wspominają, patrzą na zdjęcia. A my oglądamy zebrane nad morzem skarby. Czy już wiecie, co z patyków zrobił Mateusz?
- " Tęcza w ogrodzie"-eksperyment w ogrodzie
„Tęcza w ogrodzie” – eksperyment w ogrodzie przedszkolnym. EKSPERYMENT
Problem do rozwiązania: Co się stanie, gdy do wystawionej na słońce miski z wodą wlejemy olej? Dzieci podają hipotezy. Przeprowadzenie eksperymentu: Dzieci wynoszą miskę z wodą na ostre słońce. Wlewają parę kropli oleju. Obserwują. Lekko mieszają patykiem wodę z olejem. Dodają więcej oleju. Wnioski: Po wlaniu oleju do wody pojawiło się w niej wiele kolorów. Wyjaśnienie: Kolory zostały wywołane przez światło, którego promienie załamały się między warstwami oleju. Kolory pojawiły się w innej kolejności niż w tęczy. • miska z wodą, olej, patyk
Czwartek 18.06.2020
" Letnie opowieści" zwariowana pogoda-rozmowa na temat aktualnej pogody na podst. opowiadania
Zestaw ćw. ruchowych
Letnie opowieści – zwariowana pogoda
Małgorzata Szczęsna
– Mamo, mogę iść z Kacprem i jego mamą na plac zabaw?
– Aduniu, jest jeszcze bardzo wcześnie!
– Ale oni już idą!
– Dobrze, szykuj się! – Mama dzwoni do pani Edyty, aby wszystko uzgodnić. – Czekają na ciebie.
– Mamo! Jaka jest pogoda? Jak się ubrać?
– Wyjdź na chwilę na balkon i zobacz! Sama zadecyduj, co założysz.
– Brr, ale zimno! Czy to na pewno lato?
Za chwilę żegnam się z mamą ubrana w kurteczkę, cienką czapkę, apaszkę, długie spodnie i kryte buty. W ręku trzymam hulajnogę.
– Pa, mamusiu!
– Baw się dobrze!
Macham do mamy stojącej na balkonie.
– Kacper, ścigamy się!
– No pewnie! – Mkniemy na placyk, zostawiając śmiejącą się panią Edytę. Ogródek dla dzieci, wszystkie zjeżdżalnie, huśtawki, karuzele skąpane są w słońcu. Po krótkiej zabawie jesteśmy spoceni.
– Dzieci, musimy wrócić do domu! Przebierzemy się.
Pędzimy z powrotem na hulajnogach. Kacper podśpiewuje:
Gdy na podwórku mam hulajnogę,
wszystko wyczarować mogę…
I już jesteśmy pod domem.
– Aduś! Czemu tak szybko wróciłaś? – pyta zdziwiona mama. – Jaka jesteś spocona!
– Mamusiu, na placu jest bardzo gorąco, nie ma cienia. Muszę się przebrać.
Za chwilę żegnam się z mamą ubrana w czapkę z daszkiem, sukienkę z krótkim rękawem, sandały. W ręku trzymam hulajnogę. Już za chwilę mkniemy z Kacprem, śmiejąc się i śpiewając:
Kiedy dosiadam mej hulajnogi,
głośno wołam, wszyscy z drogi!
Mijam płoty, mijam drzewa,
tylko wiatr mi w uszach śpiewa.
Hulajnoga hulala…
Już jesteśmy na placyku! Bawimy się świetnie ze spotkanymi dziećmi z przedszkola:
robimy babki w piaskownicy, zjeżdżamy ze zjeżdżalni – kto szybciej, bujamy się nawzajem na huśtawkach. Długo bawimy się w drewnianym domku.
Nagle słyszymy: plum, plum. To krople deszczu uderzają w dach.
– Dzieci, wracamy! – woła mama Kacpra. I już za chwilę pędzimy z powrotem na hulajnogach, rozchlapując powstałe kałuże.
– Może założymy kalosze i pobiegamy po kałużach?
Mama Kacpra zgadza się, więc idziemy szybko się przebrać.
– Mamo! Pada deszcz, zmieniam ubranie – wołam od progu, a mama staje zdumiona.
Za chwilę żegnam się z mamą ubrana w płaszcz przeciwdeszczowy, kalosze. W ręku trzymam parasolkę.
Jaka to frajda tak skakać po kałużach! Ach, ten Kacper znów śpiewa, więc skaczemy w rytm piosenki:
Biegać po kałużach to przyjemność duża
chlapać się wesoło każde dziecko chce.
Biegać po kałużach i po deszczach, burzach,
pryskać wszystkim wkoło to zabawa jest…
Tak wariujemy, że mimo płaszczy i kaloszy mamy mokre spodnie. Żegnam się z Kacprem i jego mamą.
– Mamusiu, znów muszę się przebrać.
– Dobrze, córeczko, już naszykowałam kombinezon, wełnianą czapkę i ocieplane buty – żartuje mama i śmiejemy się z tej zwariowanej pogody.
Zestaw ćwiczeń ruchowych.
– „Pogoda” – N. rozdaje dzieciom gazety i woreczki foliowe. Dzieci kładą je na podłodze. Dzieci reagują na polecenia: pada deszczyk – cichutko uderzają paluszkami o leżącą na podłodze gazetę; wieje wietrzyk – cichutko pocierają palcami o woreczek; uwaga, błyskawica – zakrywają oczy rękami; wielki grzmot – mocno szeleszczą gazetami; wielki huk – mocno szeleszczą woreczkami. • gazety, woreczki foliowe
– „Plażowanie” – dzieci stawiają stopę na woreczku gimnastycznym. Na sygnał N. podnoszą woreczek palcami stopy. Ćwiczenie wykonują raz jedną, raz drugą stopą. woreczki gimnastyczne
– „Przeciąganie liny” – dzieci, podzielone na dwa zespoły, przeciągają linę w swoją stronę, wygrywa zespół, który przeciągnie drużynę poza wyznaczoną linię. Lina
Piątek 19.06.2020
" Letnie opowieści" w ogrodzie botanicznym- rozmowa na temat artystów na podst. Opowiadania
Letnie opowieści – w ogrodzie botanicznym
Małgorzata Szczęsna
– Wstawajcie, dziś jedziemy do ogrodu botanicznego – budzi nas tata.
Mama robi omlet i kakao. Zjadamy wszystko z apetytem i wyruszamy.
Już za bramą ogród wita nas pięknymi zapachami. Wokół rosną róże, bez, jaśmin, lawenda. Kręci mi się w głowie, gdy stoimy koło pnącej się rośliny.
– To wiciokrzew, ma piękne żółte płatki i bardzo długie pręciki! – Mateusz nachyla się nad kwiatem i…
– Apsik, apsik, apsik!
– Chodźmy na górę, to ci przejdzie – Karinka biegnie w kierunku trzech specjalnie usypanych pagórków. Rosną na nich rośliny takie jak w Tatrach, Pieninach, Bieszczadach. Wspinamy się wąską ścieżką na najwyższy szczyt. Widzimy tam siedzącą panią, która patrzy na ogród i coś zapisuje w notesie. Cicho schodzimy drugą stroną wzniesienia. Zatrzymujemy się koło małego stawiku, z którego spływa na dół woda, przypominając górski potok.
– Ta pani to pewnie poetka, albo pisarka – mówi Mateusz.
– Może pisze wiersz o kwiatach lub powieść – zastanawia się Karinka.
– A może książkę dla dzieci o zaczarowanym ogrodzie…
Rodzice właśnie wchodzą do dużej szklarni. Biegniemy do dżungli. Tak, właśnie do dżungli, bo tam są tropikalne rośliny!
– Nie dotykajcie niczego! – prosi tata. – Nie znamy tych roślin. Niektóre z nich są na pewno trujące. Mogą być pokryte toksycznymi preparatami, aby roślinki nie chorowały.
Podziwiamy owoce: mandarynki, cytryny, ananasy. Pierwszy raz je widzę, gdy rosną, a nie w sklepie. Biegniemy za tatą, który fotografuje swoje ulubione storczyki. Tuż koło niego pan rozkłada statyw, na nim umieszcza duży aparat i też robi zdjęcia.
– Może to fotograf i jego prace ukażą się w jakiejś książce lub na wystawie – mówię cicho do Karinki.
– Gorąco i parno w tej dżungli – narzeka Mateusz.
Wychodzimy ze szklarni i szukamy jakiegoś miejsca w cieniu. Siadamy na ławce i jemy kanapki z serem, popijając wodą. Nagle dobiega do nas muzyka. Daleko, naprzeciw nas, siedzi jakaś osoba oparta o pień drzewa i cichutko gra na flecie. Jemy w ciszy, wsłuchując się w magiczne dźwięki.
– Chciałbym sfotografować jeszcze kosaćce i lilie – mówi tata i idzie w kierunku kolekcji tych roślin, które pokrywają tu, jak dywanem, ogromny obszar.
Na środku widzimy pana stojącego przy sztaludze i coś malującego.
– Czy podoba się wam mój obraz? – pyta malarz, patrząc na nas z zachęcającym uśmiechem.
– Jest taki jasny, pogodny i ciepły – zauważa Karinka.
– Masz rację! Maluję tylko ciepłymi barwami.
– Ale niektóre z tych kwiatów są fioletowe, a to są barwy zimne – spostrzega Mateusz.
– Tak, ale wtedy dodaję trochę żółtej farby i ocieplam płatki kwiatu– wyjaśnia artysta.
Jesteśmy zauroczeni tym ogrodem kwiatów. Żegnamy się z panem i idziemy dalej.
Przed nami duży staw. Przez jego środek, na druga stronę, prowadzą wielkie kamienie. Karinka ostrożnie przechodzi, ja za nią. Boję się trochę i waham…
– Co tam, tchórzysz? Odejdź, ja ci pokażę, jak mistrz przechodzi po kamieniach!
I już Mateusz pewnym krokiem, przeskakując z głazu na głaz, przechodzi. Nagle, na środku stawu ślizga się po kamieniu, chwieje i wpada do wody. Wszyscy, przestraszeni, podbiegamy bliżej. Widząc, że Mateusz ze śmiechem gramoli się na głaz i ociekając wodą powoli przechodzi na brzeg, wybuchamy gromkim śmiechem.
– Gdyby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała – przypominam Mateuszowi cytowane często przez niego przysłowie.
– Jak widzicie, Mateusz zadecydował, że wracamy – mówi tata, uśmiechając się.
Przed wyjściem jeszcze raz patrzymy na ogród.
– Dlaczego przychodzi tu tak wielu artystów? – pytam.
– Aduniu, w takim pięknym miejscu, wśród przyrody łatwiej znaleźć natchnienie i przyjemniej tworzyć – wyjaśnia mama.
– Jak dorosnę, to będę tu często przychodzić. Może zostanę artystką!
-" Bawimy się muzyką" -śpiew, taniec i gra na instrumentach z otoczenia
„Bawimy się muzyką” – śpiew, taniec i gra na instrumentach z naszego otoczenia.
Dzieci rozglądają się po sali i wybierają przedmioty, na których mogłyby grać, np. klocki, pokrywki, krzesełko, rolka po ręcznikach papierowych, dzwonki. N. włącza wybrane przez dzieci utwory z CD. Dzieci śpiewają, grają i tańczą.